I wyszło mi to bardzo na dobre. Dlaczego?
Otóż w trakcie końcowego już sprzątania, stwierdziłam, że zrobię porządki w starej wnękowej szafie. Otwieram i zaczynam powoli wszystko wywalać, aż tu nagle moim oczom ukazuje się stara, jak się potem okazało przedwojenna jeszcze walizka. Szczęka mi opadła a reszta ciała wraz z nią. Praktycznie wczołgałam się w tę monstrualną szafę i ku rozpaczy mej rodzicielki zaczęłam wygrzebywać co się dało. Znalazłam wielki czerwony płaszcz, spodenki, koszulki, apaszki i chusty pamiętające jeszcze młodość mojej mamy, a która bezczelnie przez lata wmawiała mi, że nic z jej szmatek nie zostało, po cichu licząc iż w końcu wszystko na śmietnik wywali. A takiego wała jak Polska cała! Nie dam, nie pozwolę.
Myśląc to wczołgałam się jeszcze głębiej. A tam? niczym zatopiony skarb na dnie oceanu leży sterta starych, pamiętających lata siedemdziesiąte butów. Worker boots, oksfordki, czółenka na niewielkim obcasie...do wyboru, do koloru. I cóż, że zniszczone i czas się na nich odbił, dla mnie są idealne. 'Capnęłam' je w swoje łapy i już nie wypuściłam. Teraz tylko czekają na wizytę u Pana Szewca który musi podoklejać podeszwę i w przyszłym tygodniu będę w nich już biegać.
Jednak póki co prezentuję inną moją obsesję. Mianowicie rajstopy. Wydaje mi się, że całkowicie zdominowały ten zestaw, ale w sumie chyba o to mi chodziło. Wynalazła i kupiła je dla mnie nieoceniona Szpiegula, a wraz z nimi niespodziewanie obdarowała mnie piękną zieloną parką, która też tu wkrótce pokażę. W każdym razie do owych małych cudeniek dobrałam czarną, wielką kubrako - bluzę (jak to ją nazywam) wymyśloną i uszytą przez wspominanego już wcześniej Guziczka. Wdzianko jest wspaniale grube także chroni przed niesłychanie niskimi porannymi temperaturami, chwała mu za to.
Ale dobrze, bo widzę, że wpadłam w podły słowotok, więc już nie maltretuję swoimi opowieściami tylko zapraszam na kilka zdjęć.
zdjęcia: Paweł Kolankowski
rajstopy - River Island
bluza - Pat Guzik
spodenki - po mamie
buty - M&S/sh