sobota, 25 września 2010

Smells like...?

Pogoda wciąż mnie zaskakuje. Dopiero co wyciągnęłam z dna szafy grube swetry a tu - bęc, nagle przyjemny powrót lata, czy jak kto woli złotej jesieni. Nie sądziłam, że jeszcze uda mi się pobiegać bez rajstop na nogach a tu proszę. Słońce i temperatura sprzyja więc postanowiłam dłużej się nie ociągać tylko wykorzystać tę jeszcze ciepłą aurę.

Jeśli chodzi o mój outfit, do grunge'u mam - powiedzmy, słabość (z resztą jak do każdej bardziej ostrej i wiążącej się z latami osiemdziesiątymi czy dziewięćdziesiątymi estetyki), choć już od dawien dawna się tak nie noszę, coś mnie tknęło i postanowiłam wrzucić na siebie moją własną, odnowioną jego interpretację. A ponieważ znowu w modzie jest, to co się będę, o!

Wyciągnęłam starą flanelową koszulę (och ile musiałam się naprosić kolegów by mi taką sprezentowali, skoczyło się na tym, że kupiłam ją sobie sama), nowe futrzane buty, ze spodni zrobiłam ultra krótkie, postrzępione szorty a na górę wrzuciłam t-shirt z ćwiekami. W takim właśnie zestawie pognałam przed siebie. I co najfajniejsze w tym wszystkim ani nie zmarzłam, ani było mi za gorąco. Jedynie bezczelne komary sobie urządziły na mnie kolację.












zdjęcia: Paweł Kolankowski


flanela - allegro
t - shirt - H&M
szorty - Lee + DIY
buty - allegro







poniedziałek, 20 września 2010

Polarny Miś

Wiem, wiem, od tytułu powiało chłodem. Ale to tak przewrotnie, dla żartów, bo nagle ostatni tydzień łaskawie obdarzył nas przepiękną, polską, jesienną aurą. I cieszy mnie to. Bardzo nawet. Poza tym, tak właśnie określił mnie chłopak gdy zobaczył w tym stroju. Obładowaną do granic możliwości, wracającą z rodzinnego domu (tak, tak, rodzice jak zwykle uważają, że 'wałówki' trzeba dziecku dać na cały miesiąc, bo w Krakowie sklepów z jedzeniem nie ma).

Ale ja przecież nie o tym. 

Głównym sprawcą tego outfitu jest sukienka, którą dostałam w prezencie od przyjaciółki. Śliczna, niebieska w drobne kwiaty. Takie właśnie rzeczy uwielbiam ostatnio łączyć z grubymi, topornymi, najlepiej wełnianymi dodatkami. Warstwy, warstwy i jeszcze raz warstwy. Jakby było zimniej to założyłabym jeszcze na siebie ramoneskę. Poza tym, muszę stwierdzić, że jest to bardzo przyjemny zestaw na rower (jedyny mankament - podwiewa spódnice i jak się nie przypilnuję to panowie kierowcy mają niezły ubaw). I w uszy nie wieje, dzięki czapce - peruwiance za całe jeden złotych. 

Rozpisywać się dłużej nie będę, bo szczerze coś mi dziś nie idzie, więc zapraszam na kilka rowerowych zdjęć (a dawno takich tu u mnie nie było).




Co do lakieru, kupując go myślałam, że jest trochę ciemniejszy. Na zdjęciach nie widać niestety ale ma on w sobie drobinki brokatu, które ładnie się na tle tego koloru mienią. Nic, to. Pokombinuję, może po prostu trzeba jeszcze jedną warstwę nanieść i będzie cacy.








zdjęcia: Paweł Kolankowski


sukienka - Atmosphere - prezent
golf - second - hand
czapa - second - hand
rajstopy - vintage
ocieplacze - H&M
rekawiczki - H&M
buty - allegro
torebka - vintage


czwartek, 16 września 2010

There Was A Girl...

Ostatnio wiele osób postanowiło mnie obdarować różnymi prezentami. Ot, tak po prostu, chyba bez okazji albo może z  jakiegoś małego powodu, o którym nie mam bladego pojęcia?nie jest mi dane wiedzieć, ale jestem za ten powód niezmiernie wdzięczna. I tak przybyła do mnie paczusia od Szpieguli, potem przyjaciółka oznajmiła, że czeka na mnie piękna kwiecista sukienka a kilka dni temu dowiedziałam się, że nieoceniony Guziczek ma dla mnie furę vintage ciuchów (z czego jeden jest tu dziś prezentowany). I tak biegam rozpromieniona i szczęśliwa, że tylu kochanych ludzi koło mnie się kręci, bo naprawdę nie wiem czym sobie na to zasłużyłam.

Ale do rzeczy.

Po rozpakowaniu turbo, mega paki odkryłam niesamowite skarby, w tym szarą, prążkowaną koszulę z wielkimi bufami i ogromną kokardą. Muszę przyznać, że nawet chwili się nie zastanawiałam co z nią mam zrobić. Problem jednak powstał w momencie gdy ją na siebie włożyłam. Niestety nie należę do proporcjonalnie zbudowanych osób i moja mała głowa odstaje mocno od szerokich ramion. Po założeniu tych buf wyglądałam mniej więcej tak,niczym przyjaźni kosmiczni przybysze z filmu "Piąty element".

Ale nie poddałam się. Założyłam na nią sweter i od razu nabrałam normalnych kształtów. Wszystko upchałam w plisowana spódnicę, dodałam rajstopy...et voila! Do końcowego efektu wystarczyło już tylko znaleźć jakieś fajne podwórko na Kazimierzu, z czym z resztą kłopotów nie było, bo co rusz natrafialiśmy na fajniejsze.

Teraz w tych zdjęciach brakuje mi jedynie trzymanych w ręku książek spiętych paskiem...









































































































zdjęcia: Paweł Kolankowski


spódnica - second - hand
sweter - second - hand
koszula - vintage - prezent
rajstopy - vintage
buty - allegro
torba - H&M





niedziela, 12 września 2010

My Sweet September

Jestem zmarźluchem. Ogromnym, turbo gigantycznym, mega przeraźliwym zmarźluchem. Zimna nienawidzę, boje się go, a na samą myśl o nim dostaję dreszczy i mam ochotę natychmiast ukryć się głęboko pod jakąś pierzyną. Dlatego jak tylko pojawią się pierwsze jego oznaki szczelnie zawijam całą siebie w szaliki, golfy i inne tego typu grzejące elementy garderoby. Jak wspominałam wcześniej, nie mam ich za wiele, dlatego zwykle przywdziewam na siebie kilka grubaśnych rzeczy na raz. 

Ot, na przykład tutaj. 

Coby na rowerze nie marznąć, włożyłam na siebie, już stare jak świat, wełniane golfiszcze, narzuciłam szary sweter i łapy zapatuliłam w długie rękawiczki. Radość ma ostatnio nie sięga końca, gdyż nareszcie mogę bez obawy zakładać swoje ukochane rajstopy. Pożądane i wyszukiwane dość długo, szczęśliwie odnalezione, ale przez długi czas odpoczywające na półce i wyczekujące na chłodniejsze dni (och, a jednak chłód też ma jakiś pożytek). Całość wieńczą nieocenione ostatnio przeze mnie botki, które dzięki pomocy Basi udało mi się odkryć. Są niebiańsko wygodne i tylko w nich daję radę wytrzymać cały dzień, pomimo swojego jedenasto - centymetrowego obcasa. Poza tym, pięknie prezentują się na nogach i absolutnie do wszystkiego pasują. 

Dłużej już męczyć nie będę, więc zapraszam po prostu do obejrzenia kilku zdjęć dokumentujących ten jesienno - niedzielny rowerowy wypad. 

Ach, muszę jeszcze zaznaczyć, iż zdjęcia były robione z ogromnym poświęceniem z mojej strony, gdyż, najpierw oblazł mnie pająk - monstrum (dawno tak nie krzyczałam jak dzisiaj kiedy go zobaczyłam na swojej nodze) oraz skończyłam z kilkunastoma ugryzieniami komarów (skąd one się wzięły? nie mam bladego pojęcia). 

Teraz już nie przerywam tylko zapraszam.









zdjęcia: Paweł Kolankowski


sweter - H&M
golf - H&M
botki - allegro
rękawiczki - H&M












poniedziałek, 6 września 2010

Autumn is comming

A więc przyszła jesień. Dość szybko i nagle, bo przecież jeszcze tydzień temu biegałam w sandałach, z gołymi nogami i krótkich sukienkach. No ale cóż, płakać nie będę, taka wszak kolej rzeczy. Nie pozostaje mi nic innego jak wyciągnąć z szafy ciepłe swetry, bluzy,marynarki, grube rajstopy...itepe, itede. Problem jednak polega na tym, że ciepłych kardiganów mam jak na lekarstwo.

Otóż to, totalny brak grubych, wełnianych wielkich, cieplutkich swetrów. A pamiętam jak jeszcze kilka lat temu co rusz we wszystkich ciucholandach przeze mnie odwiedzanych natykałam się na takie piękne okazy, ale jak to wtedy uważałam: 'gdzie ja Ci w takim czymś chodzić będę, przeca utonę, pochłonie mnie to morze wełny'. Oj jak ja sobie pluje teraz w brodę, jaka głupia byłam. A los się mści, bo od dłuższego czasu na nic swetrowego, na czego widok zaświeciłyby mi się oczy nie trafiłam.

W każdym razie coby w jakąś paranoję nie popadać, pogrzebałam w czeluściach swojej szafy i wynalazłam skarb, kupiony kilka dobrych lat temu a upchany w stertę rzeczy 'do których może jeszcze wrócę'. W takim razie wracam. Otulam się nim w chłodne poranki i i grzeję w nieciepłe już wieczory.









zdjęcia: Paweł Kolankowski


sweter - H&M
szalik - H&M
sukienka - vintage
rajstopy - vintage
buty - wyrwane przyjaciółce








niedziela, 5 września 2010

Śpiąca Królewna

Gdy kilka tygodni temu dziewczyny z Polskich Szaf ogłosiły bajkową akcję od razu przypomniałam sobie o zdjęciach, które bodajże rok temu zostały zrobione przez moją koleżankę. Jednakże, później, długo przyszło mi się zastanawiać czy aby na pewno ta interpretacja przypadnie do gustu czytelnikom i czy do całej akcji pasuje. 

Nie jest to ładna, słodka i bajkowa stylizacja, oj zupełnie nie. Trochę kontrowersyjna, zimna i ostra. Myślę, że odstająca od innych. Ale to może i nawet dobrze.

Na początku zeszłego roku zadzwoniła do mnie kumpela z wiadomością, że na zaliczenie musi zrobić zdjęcia przedstawiające bajkowe postacie. Pomysł był taki by przedstawić je w zupełnie inny, może nieco drastyczny sposób. A więc "Czerwonym Kapturkiem" był kolega ubrany w wielką, czerwoną bluzę z kapturem a ręku trzymający baseballowy kij, "Królewna Śnieżka" ubrana w piękne koronki wciągała białe kreski, no a ja, jako "Śpiąca Królewna" miałam nieprzytomna spoczywać w toalecie po ostrej imprezie. 

Ponieważ uwielbiam takie pomysły nie zastanawiałam się nawet sekundy i obładowana w stertę ciuchów podążyłam na spotkanie z przygodą. Co z tego wyszło? właśnie Wam pokazuję.




zdjęcie: Pat Guzik 

sukienka - allegro


Wrzucę trochę prywaty jeszcze, gdyż młodych projektantów wspierać trzeba. Kumpela poważnie zajmuje się tworzeniem i szyciem ubrań. Serdecznie zapraszam na stronę z jej skarbami, o np. takimi z kolekcji "Over the Rainbow".